W październiku 2020 r. posłanka Joanna Scheuring-Wielgus wraz z mężem weszła do kościoła podczas mszy i w wzniosła transparent „Kobieto, sama umiesz decydować”. Była to reakcja na orzeczenie Trybunału Julii Przyłębskiej, który de facto zakazał aborcji w Polsce.
W związku z tym zdarzeniem prokuratura prowadzi postępowanie pod zarzutem „złośliwego przeszkadzania w wykonywaniu aktów religijnych”, a prokurator generalny Zbigniew Ziobro złożył wniosek o uchylenie immunitetu posłance Lewicy.
Zdaniem polityczki cała sprawa to polityczna hucpa. - Moja sprawa została już rozwiązana, ponieważ mój mąż stanął już przed sądem i został uniewinniony prawomocnym wyrokiem – poinformowała na konferencji prasowej Joanna Scheuring-Wielgus.
Sprawa była dwukrotnie oceniana przez sąd rejonowy w Toruniu oraz przez sąd okręgowy i uznano, iż nie ma żadnych znamion czynu zabronionego. Prokuratura zwróciła się do Sądu Najwyższego z wnioskiem o kasację tych wyroków. W ocenie mecenasa Artura Nowaka działania wymiaru sprawiedliwości pod przewodnictwem Zbigniewa Ziobro to próba zastraszenia rodziny posłanki i wysłanie sygnału „nie odpuścimy Wam i przeczołgamy Was do samego końca”.
- Sprawa pani posłanki ma bardzo jasną ocenę sądów powszechnych dwóch instancji, które stwierdziły, iż nie było tu czynu zabronionego, ponieważ analogiczna sprawa dotyczy jej męża – ocenił prawnik reprezentujący Joannę Scheuring-Wielgus. Jak podkreślił prokuratura nie realizuje oczekiwań opinii publicznej i „rozmawia z Kościołem na klęczkach i jest wobec niego serwilistyczna”.